top of page
Oki vss Mata.png

Fot. CGM.pl

Pojedynek debiutantów, czyli Oki kontra Mata

 

Początek 2020 roku przyniósł nam premiery płyt dwóch obiecujących debiutantów, którzy przez długi czas podsycali apetyty słuchaczy i nakręcali spiralę hype’u. Oki i Mata, bo o nich mowa, finalnie wydali krążki w podobnym czasie, co automatycznie zachęca do porównania młodych graczy. Mamy tutaj do czynienia z nową falą polskich raperów, jednak ich muzyka nie charakteryzuje się generycznością, wtórnością i powtarzalnością. Kto nagrał lepszy album? Kto odniósł medialny sukces? Nareszcie pytanie – kto na ten moment jest lepszym raperem? Poznajmy Okiego i Matę, utalentowanych newcomer’ów.

 

W prawym narożniku – Oki z albumem ”47playground”

 

Zacznę od Okiego. Z jego twórczością spotkałem się dosyć przypadkowo, bo dzięki aplikacji Spotify. Słuchając playlisty z polskim rapem, trafiłem na świetny kawałek. Szybka, nietypowa nawijka, współgrająca z przebojowym, trapowym beatem. Był to utwór ”Whoop” z mixtape’u Okiego pt. ”47universe”. Zachęcony singlem sprawdziłem cały materiał, jednak ten do mnie nie przemówił. Owszem, technika gospodarza jest na nim niepodważalna, ale reszcie płyty zabrakło błysku,  była to raczej rozgrzewka przed daniem głównym, czyli legalnym debiutem. Po ”47universe” nastąpił etap sukcesywnego budowania zainteresowania wokół własnej osoby. Oki wziął udział w akcji Młode Wilki i przy okazji był jedną z jaśniejszych postaci tej edycji, prezentując słuchaczom chociażby pamiętny numer ”Koła”. Poza tym młody raper z Lubina atakował nas gościnnymi występami u takich graczy jak Siles, Schafter, ZetHa czy Tymek, supportował także koncerty Sokoła i PRO8L3Mu. Featy te nie były zwykłymi „zapchajdziurami”, tylko pełnokrwistymi zwrotkami, na których Oki prezentował swoje najlepsze chwyty i jednocześnie bardzo urozmaicał tracki swoich kolegów z branży.

 

Oki zdobył uznanie publiki, która z niecierpliwością czekała na jego pierwszą płytę. Ta została wydana 10 stycznia 2020 roku, a jej tytuł brzmi ”47playground”, co wskazuje na kontynuację mixtape’u. Krążek promowały mocne single, a mianowicie utwory ”Justin Bieber” oraz ”Kochać bloki” z gościnnym udziałem wracającego do gry Szpaka. Tyle tytułem wstępu.  ”47playground” to newschool w najlepszej postaci, materiał niezwykle świeży i zapadający w pamięć. O dziwo, początkowo nie byłem przekonany do wszystkich utworów, jednak kolejne odsłuchy rozwiały wszystkie wątpliwości. Obawy mogły dotyczyć głównie flow Okiego, które oparte jest na gwałtownych przyspieszeniach. Nadmiar takich zabiegów mógłby sprawić, że płyta byłaby niestrawna i nieprzystępna. Nic z tych rzeczy. Usłyszymy zarówno połamaną, piekielnie szybką nawijkę, jak i zaśpiewane z dobrym smakiem partie wokalne. Bengiery takie jak ”Justin Bieber” i ”Voodoo” spotykają się z rapowymi balladami ”Ktoś czeka”, ”Flashlight” czy przepotężne ”Pull up faded” (mój ulubiony kawałek z płyty). Każdy utwór posiada specyficzny sznyt Okiego, polegający na eksperymentach z głosem i produkcją. Doświadczamy tutaj  czystej hip-hopowej energii, zajawka jest wyczuwalna od pierwszego kontaktu z płytą. Namacalnym przykładem jest wykonanie utworu ”Justin Bieber” na żywo na antenie radia newonce. Oki zaprezentował tam totalny luz przed mikrofonem i można pokusić się o stwierdzenie, że wersja live pod paroma względami przewyższa studyjną. Czy można się do czegoś przyczepić? Według mnie tak, jednak wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, tłumacząc to konwencją rapu nastawionego głównie na brzmienie (co podkreśla również sam Oki). A mianowicie nie porywają mnie teksty kawałków na ”47playground”. Owszem, znajdziemy tutaj parę ciekawych motywów, takich jak tęsknota za beztroskim życiem czy pochwała dla lojalnych i niezawodnych osób. Są to jednak tylko motywy, zdecydowanie płyta cierpi na brak rozbudowanych linijek, raczej nie ma tu miejsca dla metafor, teksty nie przemawiają do wyobraźni słuchacza. Są tylko i aż chwytliwe. To mój jedyny zarzut, całość oceniam bardzo pozytywnie, Oki zaskoczył mnie, dostarczając płytę o wysokim repeat value. ”47playground” to miód dla uszu wielbiciela rapu, niekoniecznie miód dla umysłu i imaginacji.

 

W lewym narożniku – Mata z albumem ”100 dni do matury”

 

Teraz do tablicy przywołujemy Matę, reprezentanta SB Maffiji. To SB dało początkowy rozgłos młodemu raperowi dzięki inicjatywie SBM Starter, której zadaniem jest promowanie obiecujących nawijaczy z podziemia. Tym sposobem na kanale Solara i Białasa pojawił się pierwszy hit rapera, utwór ”Biblioteka trap”, opisywałem go szczegółowo w innym artykule. W tym samym czasie Mata wydał bardzo ciekawy mixtape ”Fumar Mata” pod szyldem HHNS Label. Projekt nie odbił się szerokim echem, a szkoda, bo to bardzo solidny materiał, dający próbkę możliwości rapera. Ciekawe storytellingi, charakterystyczne poczucie humoru i bezkompromisowe pióro – te cechy w przyszłości także będą jego znakiem rozpoznawczym. W maju Mata oficjalnie dołączył do SB Maffiji, pod jej skrzydłami wydał pierwsze single z debiutanckiej płyty, które stały się hymnem lata 2k19. Mowa o ”Schodkach” i ”Prawy do lewego”. Z pozoru zwyczajne „letniaki”, w moim przekonaniu wkrótce staną się małymi klasykami mojego pokolenia. Kolejnym singlem był zabawny i świadomie infantylny ”Mata Montana”, jednak największą burzę rozpętała wydana pod koniec roku ”Patointeligencja”. Track zmienił zasady gry i nie jest to nadużycie. Mówili o nim wszyscy – raperzy, aktorzy, wokaliści, satyrycy, a nawet politycy (pomijając fakt, że większość ludzi spoza branży i nieznająca hip-hopowych realiów nie powinna się nawet wypowiadać). Sugestywny tekst, opisujący ukryte i niepokojące życie nastolatków z bogatych domów rzucił nowe światło na wyszydzane często przez raperów środowisko, które ma „dość tego piękna i ciepła”. W medialnym szumie Mata postanowił wydać swój debiut.

 

Jak najkrócej opisać ”100 dni do matury”? Album ten według mnie uznać za zapis przemyśleń wrażliwego i inteligentnego maturzysty, który myślami nie wybiega daleko w przyszłość, ale wciąż ma przed oczami niezatarte wspomnienia z dzieciństwa. Nastrój płyty jest spokojny, pojedynczymi „energicznymi strzałami” są hitowa ”Patointeligencja” i nadające się na domówki ”Gombao 33”. Chwytliwa jest także melodia z ”Maty Montany”, gdzie Mata bawi się w polskiego 6lacka na beacie przywodzącym na myśl Lil Uzi Verta. Poza tymi utworami królują powściągliwe i minimalistyczne podkłady z żywymi instrumentami, przewija się tutaj pianinko, jakaś trąbka, jazzowy vibe podsuwa mi kolejne skojarzenie, a mianowicie ”To Pimp a Butterfly” Kendricka Lamara. A co z samym Matą? Jego rap skierowany jest głównie na warstwę liryczną, która mi imponuje. Wchodzenie w dorosłość, stosunek do religii, podejście do współczesnego języka polskiego, relacje z rówieśnikami, szukanie tożsamości w pędzącym świecie – rozpiętość tematów jest naprawdę duża. Wszystkie te wątki są oparte na błyskotliwych spostrzeżeniach, grach słów i zabawnej ironii, która sprawia, że teksty nie są patetyczne i nadęte. Nie odczujemy w opowieściach Maty sztucznego „szpanowania” wiedzą i znajomością popkulturowych tropów. Z pewnością nie jest to muzyka do pojedynczego odsłuchu, aby wychwycić wszystkie smaczki potrzebny jest wielokrotny kontakt z płytą. Mata kreuje się (a może jest) na prawdziwego nastolatka – dojrzałe przemyślenia i postawa mieszają się z dziecięcą energią i infantylnością. Jako raper jest on odpowiedzią młodego pokolenia na twórczość Taco Hemingway’a. Mata porusza się w podobnym nurcie rapu, jednak patrząc na kategorie związane ze skillem, to Filip Szcześniak musi uznać wyższość młodszego kolegi. Przyspieszenia w nieoczywistych miejscach, zabawy sylabizacją wyrazów i śpiew zahaczający o inne gatunki muzyczne – warsztat Maty może się podobać, nie można przejść obok niego obojętnie. ”100 dni do matury” to bardzo mocny album, ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu może być nieprzystępny i za mało „rapowy”. Mimo to warto poznać tego nieoczywistego artystę i jego podejście do życia, a przy okazji wspomnieć maturalne czasy. Piątka z plusem, proszę wrócić do swojej ławki!

 

Oki kontra Mata – werdykt?

 

Wykonawcy z dwóch różnych światów. Energiczny i pędzący MC w postaci Okiego i Mata, czyli dowcipny obserwator swojego pokolenia. Trudno ich porównać, ponieważ każdy z nich ma swoje mocne i słabsze strony. Mata pisze lepsze teksty, z kolei Oki lepiej brzmi i jest mocniejszy w samym rapowaniu. Oki imponuje doskonałą produkcją, natomiast Mata zachęca spontanicznością i humorem. Na pewno ich wspólnym mianownikiem jest niezaprzeczalny talent, który pozwala na wdrażanie w życie swoich unikatowych wizji. Ponadto obaj wydali bardzo dobre, debiutanckie albumy, zbierające pozytywne oceny zarówno pośród recenzentów, jak i zwykłych słuchaczy, o czym świadczą z pewnością wyniki sprzedażowe i obecność obu panów na liście OLIS. Uważam, że warto śledzić dalsze ruchy Okiego i Maty, ponieważ są oni dowodem na to, że z polskim rapem wcale nie jest tak źle, jak twierdzą masy narzekających. Można tworzyć nowoczesny rap daleki od banału i prostactwa, takie podejście do muzyki prezentują bohaterowie tego tekstu. Fuzja umiejętności Maty i Okiego być może dałaby nam rapera bliskiego ideałowi, który jak wiemy, nie istnieje.  Werdykt? Ogłaszam sprawiedliwy remis, chociaż płyta ”100 dni do matury” jest mi trochę bliższa.

 

P.S.  Jakiś czas temu w podobnym tonie wypowiadałem się o Bedoesie i Szpaku. Niestety, na obydwóch się zawiodłem, czar nieco przygasł. Liczę na to, że Oki i Mata pójdą za ciosem i w niedalekiej przyszłości napiszą albumy lepsze od swoich debiutów.

bottom of page