top of page

Malik Montana  ”Import/Export” - recenzja

Malik Montana polaryzuje słuchaczy polskiego rapu. Z jednej strony uważany jest za pozera i fejkowego gangstera, z drugiej opisywany jako specjalista od melodyjnych przebojów. Sam nie jestem jego fanem, jednak doceniam charyzmę i unikatowy styl, który jest źródłem wielu kontrowersji. Wygląd, akcent, sposób bycia i poruszane tematy – obok Malika trudno przejść obojętnie, jestem tego pewny. Moje zainteresowanie jego muzyką byłoby ograniczone tylko do sprawdzania pojedynczych numerów, gdyby nie jego najnowsza płyta ”Import/Export”.  Dawno podczas odsłuchu nie miałem tylu ambiwalentnych i skrajnych odczuć, które koniec z końców doprowadziły do ciekawej refleksji. Ale o tym później.

 

”Import/Export” jest następcą płyty ”Tijara”, wydanej w 2018 roku. Jest to dosyć odczuwalne, ponieważ oba albumy na paru płaszczyznach są dosyć podobne, szczególnie jeśli mówimy o tekstach, brzmieniu bitów i raperskich umiejętnościach Mosy Ghawsiego. Linijki Malika opierają się tak naprawdę na czterech fundamentach: drogich i ekskluzywnych markach, miłosnych podbojach, życiu w luksusie i przestępczej działalności. Czy zapadają w pamięć? Wiele z nich na pewno, jednak nie jest to spowodowane kunsztem lirycznym, tylko ordynarnością i prostotą (a może czasem nawet prostactwem). Kontrowersja goni tutaj kontrowersję, a podczas słuchania banan nie schodził mi z twarzy. Flow reprezentanta GM2L nie powala, jest surowe i na całym materiale brzmi tak samo. Zdecydowanie lepiej jego głos wybrzmiewa w chwytliwych i melodyjnych partiach śpiewanych, które często pojawiają się na krążku. Mimo najprostszych rymów i średniej jakości nawijki, Malik stworzył swój styl, który połączony z dystansem słuchacza może być przyswajalny, a nawet może się spodobać.

 

Różnorodność. Myślę, że jest to słowo klucz i jednocześnie największa zaleta ”Import/Export”. Najpierw o muzyce. Godzinny album to wybuchowa mieszanka tego, co jest obecnie modne nie tylko w rapie, ale także w całej muzyce popularnej. Okraszony mocnym basem trap (”Skorpion”, ”750”) stoi tutaj obok bujającego dancehall’u (”Mona Lisa”, ”Serce bije”) i muzyki tanecznej, z której raperzy często ostatnio korzystają (”Jagodzianki”, ”Łyżka”). Jak napisałem wcześniej, Malik odnajduje się w każdym z tych klimatów, każdy utwór jest przebojowy i spokojnie mógłby funkcjonować jako singiel. Teraz trochę o gościach, których z różnych zakątków globu sprowadził Montana. Na płycie udzielili się raperzy polscy, niemieccy, a także jeden z USA i Anglii. Wystąpili (zachowałem wcześniejszą kolejność narodowościową): Eldo, Bedoes, Mia Marie, Mr. Polska, Haftbefehl, Milionair, Bonez MC, Lil Toe i K Koke.

 

Każdy z gości dodał nieco kolorytu i odwrócił nieco uwagę od monotonnego czasem gospodarza. Najbardziej pokręcony duet to zdecydowanie Malik i Mr. Polska, którzy dzięki współpracy stali się królami dyskotek i przenośnych głośników bluetooth młodych ludzi. Owszem, ”Jagodzianki” ostygły i już tak nie bawią, jednak na ”Import/Export” czeka na nas nowy potencjalny hit – ”Driposaurus”, pożerający bitem i luzem raperów. Spodobał mi się także występ Eldoki, wprowadził on do materiału nieco normalności i przyziemności, a przy tym pokazał, że nie boi się zarapować u wykonawcy  z zupełnie innej bajki. Spoza granic Polski najbardziej zapamiętałem niemieckich raperów z utworu ”750”, a mianowicie Bonez’a MC i Milionair’a. W ojczyźnie posiadają status gwiazdy, a swoją dobrą formę potwierdzili na płycie Malika, nawet go przyćmiewając. Jeśli chodzi o featy na ”Import/Export” – mają rozmach…

 

Mam problem z tą płytą, przyznaję się. Widzę braki i wady gospodarza, jednak nie są one na tyle widoczne, aby zepsuć mi ogólny odbiór płyty. Malik Montana ma swoją niszę w  branży i funkcjonuje w niej jako „wolny elektron” i na pewno elektryzuje zarówno hejterów, jak i największych fanów. ”Import/Export” jawi mi się jako płyta mocno niepolska i trochę egzotyczna. O czym myślę? Wartości i zachowania Malika nie pasują do naszej mentalności, a jego hedonizm wydaje się wręcz oderwany od rzeczywistości. Sama muzyka jest także mocno zachodnia, nawet jeśli sprowadzimy to nie tylko do brzmienia, ale także udziału zagranicznych producentów i raperów. Ogromne zainteresowanie, własna wytwórnia, a niebawem także sieć komórkowa Tijara - Malik Montana konsekwentnie idzie po swoje i nie kryje się z tym. Jeśli wyłączymy niechęć i uprzedzenie, to możemy przy jego najnowszym krążku świetnie się bawić i bujać. Nie spróbujesz – odbijesz się jak od ściany. Krótko mówiąc, ”Import/Export” – świetna i różnorodna płyta średniego, ale bardzo wyrazistego rapera. Album z rapem podlany popowym i melodyjnym sosem. Mi zasmakowało, na pewno skuszę się jeszcze nieraz.

malik-montana-import-export-okladka.jpg
bottom of page