top of page

Demony nocy na winklach

 

Nocne Katowice. Ulice zrasza delikatna mżawka. Bocznymi uliczkami spokojnym krokiem idzie dziwny gość. Kraciasty płaszcz, eleganckie spodnie i naciągnięte na nie grube skarpety, znoszone sportowe buty na stopach. Wygląda na zmęczonego, wymagające fryzjera włosy powiewają na wszystkie strony. W barze na Mariackiej niskim, zachrypniętym głosem zamawia drinka i obserwuje tańczących między stołami ludzi. Spodobał się barmance, jego głos i bajerka działa na wyobraźnię. Facet czeka do końca dniówki dziewczyny i zabiera ją do swojego mieszkania. Panuje tam specyficzny zapach – tytoń zmieszany z marihuaną. Można dostrzec parę książek. Na półce tom Harry’ego Pottera, na łóżku zniszczony egzemplarz Wiedźmina, przewija się też King i G.R.R. Martin. Rozmowa klei się jak topy w małym woreczku, położonym na stoliku. Para za chwilę odleci.

 

To tylko jeden z wielu obrazków, które powstają w mojej głowie przy słuchaniu muzyki Kartkiego, rapera z wytwórni QueQuality. Jego albumy to mroczna i hardkorowa przejażdżka po świecie z pogranicza jawy i snu. Demony nawiedzają tutaj zwykłych ludzi, których umysły przejęte są przez żądze i wspomnienia dawnych lat. Sporą rolę odgrywa otoczenie – miejska dżungla pełna pokus i pułapek. Dla mnie jest to nowoczesna stylistyka uliczna, nieoparta na utartych, powszechnie znanych schematach lirycznych oraz dźwiękowych.

 

Miejskie kroniki zostały rozłożone na cztery płyty: ”Fuego Infinito”, ”Shadowplay”, ”Blackout” i ”Black MagIIc”. Trudno wskazać najlepszą, styl Kartkiego konsekwentnie ewoluował, jednak cały czas zawierał charakterystyczny sznyt. Klasyczne bity przeplatane z głośnym techno, eksperymenty z instrumentalnymi, śpiewanymi balladami i ekshibicjonistyczne teksty, posiadające wyczuwalną, magiczną cząstkę. Atutem treści jego utworów jest pewna namacalność i realizm, który często wpędza słuchacza w nieco depresyjny i tajemniczy nastrój. Ta liryka mogłaby być według mnie punktem wyjścia do fabuły mrocznej powieści gatunku thriller. A może nie? Może są to typowe romansidła, jak stwierdził Wini w rozmowie z Kartkim. Szef Stoprocent zauważył, że w świecie pokazywanym przez rapera zawsze jest jakaś ”ona” (może ”Laura Palmer”, może ”Emily”), która miesza w głowie na różne sposoby. Przy okazji Winicjusz w swoim stylu podsumował twórczość rozmówcy – w ogóle jej nie rozumie (oryginalnie brzmiało to trochę inaczej, odsyłam do samego wywiadu Winiego). Jest w tym ułamek prawdy, jednak ja nie kategoryzowałbym utworów reprezentanta QQ jako lovesongi. Owszem, związki i miłość są pewnymi stałymi elementem tekstowej rzeczywistości, ale jednocześnie nie przyćmiewają innych wątków w storytellingach. Równie ważne jest otoczenie, wewnętrzne przeżycia i skrywane w ludziach demony.

 

Zdaję sobie sprawę, że Kartky nie trafia do wszystkich swoją muzyką. Niektórzy odbijają się od samego brzmienia, będącego często zaprzeczeniem hip-hopowych standardów. Innych może nie przekonywać treść, często może przesadnie symboliczna i przytłaczająca. To fakt, ten świat i te uniwersum nie są przyjazne, mimo to myślę, że warto je poznać, choćby dla głównego bohatera. Niby jest taki, jak każdy z nas – odwiedza te same kluby, chodzi tymi samymi ulicami, czyta te same książki. Czasem zdaje się też być zagubiony, nieszczęśliwie zakochany i pogrążony w głębokiej depresji. Zdarza mu się mówić „mój Anioł Stróż jest martwy”. Łatwo z nim nie będzie, ale warto poznać jego wyobraźnię oraz niepowtarzalny muzyczny styl.

blackout-w-iext52790045.jpg
black-magiic-w-iext53694620.jpg
shadowplay-w-iext38913661.jpg
154_24gyq.jpg
bottom of page