Umysł '99
Rap i nie tylko...
Avi & Louis Villain "Zbiór pieśni sycylijskich" – recenzja
Sycylia kojarzy mi się z upałami, wysuszoną roślinnością i oczywiście z mafią. Właśnie z tej wyspy uciekł młody Vito Corleone, aby później w Nowym Jorku zbudować swoje rodzinne imperium. Czy sycylijską duszę ma debiutancka płyta Aviego i Louisa Villaina? Tytuł wyraźnie na to wskazuje, jednak różnie z tą inspiracją na tym krążku bywa, konieczna jest dokładna analiza składników dzieła. Dla mnie nie jest to problem, ale o tym za chwilę.
Avi & Louis Villain to duet rapowo-producencki (Louis zajmuje się bitami, ale także często łapie za mikrofon), który zabłysnął wydanym w 2016 roku singlem "Cesarz". Ich dalsze dokonania skłoniły czołowy polski label, SB Maffiję, do podpisania z nimi kontraktu. Pod szyldem wytwórni duet wypuścił do sieci parę singli wraz z teledyskami, m.in. przebojowe "Giorno" z gościnną zwrotką Białasa. Przełom nastąpił krótko przed planowanym wydaniem płyty, gdy Bedoes rozpoczął falę beefów, w którą wplątał się także Avi. Odpowiedział na internetową zaczepkę, a przy okazji stanął w obronie młodszego kolegi z ekipy i zdissował TPS-a w tracku "Tupac Shakur". Parę dni później diss został usunięty, rzekomo ze względu na sprawy osobiste (w tym czasie TPS-owi urodził się syn, a Avi nieświadomie i niefortunnie obrażał właśnie tę sferę życia swojego przeciwnika). Niestety, to nie spodobało się szefom SB, którzy zerwali kontrakt z duetem. W tej sytuacji raperzy pozostali sami z wydaniem debiutanckiego longplaya, musieli to zrobić własnym nakładem. Udało im się, "Zbiór pieśni sycylijskich” po wielu przejściach ląduje w odtwarzaczach 20 kwietnia 2018 roku.
Pod względem muzycznym "Zbiór…" jest mieszanką klasyki i nowoczesności. Na instrumentalne podkłady i chórki nakładane są trapowe bębny i "cykacze", które tworzą niepowtarzalny klimat. Już pierwszy utwór "Feniks" jest tego doskonałym przykładem. Podniosły chór, mocne basy i elektroniczne hi-haty budują przestrzeń tego kawałka, a podśpiewywany refren i szczera nawijka Aviego są dopełnieniem tego małego arcydzieła. Dalej Louis nie zniża poziomu, serwując nam zarówno nastawione na koncerty bengiery ("Chateu", "Dante", "Milion", "Sherwood"), jak i tajemnicze, mroczne podkłady, które dają chwilę wytchnienia, a przy tym są nieco refleksyjne ("Moya", "Nostradamus", "Ora et Labora", "Nessum Dorma", "Monte Christo"). Ogólnie na płycie panuje głównie muzyczny chłód, promyki słońca niosą jedynie dwa kawałki, a mianowicie "Giorno" (z usuniętą zwrotką Białasa) i solowy popis Louisa – "Plany". Ciekawym, nieco staroszkolnym przerywnikiem jest dla mnie bit z utworu "Inny niż oni", który potrafi utkwić w pamięci dzięki zastosowaniu klasycznego i prostego sampla. Ze strony producenckiej płyta robi na mnie duże wrażenie, brawo Louis Villain!
A teraz aspekt liryczny. Słuchając płyty, w głowie miałem jedno słowo – szczerość. Ta cecha sprawia, że można utożsamić się z głównymi bohaterami, jesteśmy w stanie uwierzyć w ich trudne historie i doświadczenia. Rap Aviego może nie jest przesadnie widowiskowy, ale mimo to jest on przykładem tego, że w prostocie tkwi ogromna siła. Swoimi tekstami potrafi on wzruszyć, pobudzić do działania, a nawet wzbudzić respekt dzięki przewrotnym przechwałkom. Po prostu podoba mi się rap dojrzałych ludzi, którzy mają do przekazania coś więcej niż relacje z imprez i narkotykowych eksperymentów. Techniczne braki może zatuszować inteligencja, życiowe doświadczenie i charyzma. Według mnie są to atuty Aviego, jego nawijka jest bardzo naturalna, przez co czujemy z nim autentyczną więź. Nie próbuje on z siebie robić wyroczni, Boga rapu ani głosu tłumu. Jest on tylko zwykłym człowiekiem, który poprzez muzykę chce podzielić się z innymi swoimi przeżyciami, nie zawsze pozytywnymi. Louis Villain nie pozostaje w cieniu głównego MC i także rzuca ciekawymi, technicznymi linijkami, a nawet bierze na swoje barki całe utwory. Jego flow daje radę, jednak czuć, że główny producent w sferze czysto rapowej jest raczej sprawnym rzemieślnikiem i wciąż dużo pracy przed nim. Teksty to moim zdaniem najmocniejsza strona tego krążka. Zapadają w pamięć, a jednocześnie nie są puste i infantylne. Chłopaki mają mocne pióro, z pewnością. Słychać tutaj autentyczną pasję i zajawkę. Na płycie gościnnie udziela się dwóch raperów - Reto i Przemo BDM. Ich zwrotki są dobrym urozmaiceniem, a na szczególną uwagę zasługuje według mnie występ Reto, który pokazuje całe spektrum swoich umiejętności, jego linijki są niesamowicie efektowne i emocjonalne.
Więc gdzie ta Sycylia? Zamiast upału mamy chłód. Mafijnych porachunków też nie doświadczymy, bo na pewno nie jest to gangsta rap. Moim zdaniem tytuł płyty można interpretować całkiem inaczej, mniej dosłownie. Włoska wyspa może symbolizować nieprzyjazne środowisko, które otaczało przez większość życia raperów. Z każdego "bagna" można jednak uciec, gospodarze są tego jasnym dowodem. Swoje wady, przeżycia i słabości zamieniają oni w twórczą moc i właśnie tym, podobnie jak Vito Corleone, budują swoje własne, muzyczne imperium, którym bez wątpienia jest "Zbiór pieśni sycylijskich". Bardzo szybko dzieło duetu stało się jedną z moich ulubionych rapowych płyt, ponieważ jest według mnie inspirująca i mądra, a przy tym muzycznie przystępna i melodyjna. Chłopakom gorąco kibicuję, a Wam polecam ich twórczość, jeśli w rapie szukacie autentyczności i warsztatowej wyrazistości. Zdecydowanie czekam na więcej!
P.S. Do wersji preorderowej albumu został dodany dodatkowy krążek, który zawiera wcześniej wydane single oraz utwory dotąd nieopublikowane. Także go polecam, ponieważ przepełniony jest emocjami, a jednocześnie ukazuje muzyczną i życiową "genezę" Aviego.

