top of page

Filmy sportowe = motywacyjny kopniak

Każdy z nas miewa momenty słabości, braku zapału i lenistwa. Nie chcemy ruszyć tyłka z kanapy, dopada nas ogromna stagnacja i eliminujemy jakiekolwiek dodatkowe aktywności. Jeśli nie pomogą nam rady, zachęty rodziny i przyjaciół (nawet tych z amerykańskiego sitcomu), to zostaje tylko telewizor, ewentualnie laptop. Co wtedy obejrzeć? Według mnie świetnym motywatorem, a także nauczycielem może być film o tematyce sportowej. Ten z pozoru błahy gatunek, wykorzystujący często prosty schemat „od zera do bohatera”, dostarcza widzowi olbrzymią dawkę emocji oraz wewnętrznej siły. Oczywiście film sportowy może być ubrany w szaty innego gatunku, co może wzmocnić doznania artystyczne, a także nadać dziełu unikatowy klimat. Możemy więc wybrać dramat sportowy (‘’The Fighter’’), komedię sportową (‘’Mecz ostatniej szansy”), sportowy film obyczajowy (‘’Gol’’), a nawet sportowy film dla młodzieży (‘’Podkręć jak Beckham”). Realizacyjnie produkcje te mogą się różnić, jednak ich oddziaływanie na widza zawsze jest takie same. Jak więc wygląda terapeutyczna sesja filmem sportowym?

 

Dyscyplina nie ma tutaj znaczenia, ponieważ każdy sport wymaga determinacji i tytanicznej pracy. Ważny jest natomiast bohater, któremu będziemy kibicować ze względu na unikalną osobowość czy podobieństwo do zwykłych ludzi. Realistyczna, mająca prawdziwe problemy postać może udźwignąć na swoich barkach całą historię i nadać jej wręcz mityczny charakter. Może to być amatorski bokser Rocky Balboa, który dzięki ciekawemu pseudonimowi staje do walki z mistrzem świata mimo wyraźnych braków w wyszkoleniu. Może to być także Santiago Munez, ubogi meksykański emigrant i piłkarz, który z akademickiej drużyny dzięki wielkiemu talentowi trafia do angielskiej ligi Premier League. Ich losy są fikcyjne i mogą się nawet wydawać baśnią wplecioną w prawdziwy świat. Jest w tym trochę prawdy, jednak widok ostro trenujących, dążących do doskonałości sportowców niezaprzeczalnie do mnie trafia. Słabości zamieniają oni w atuty, a początkowe niepowodzenia są tylko wstępem do osiągnięcia upragnionego sukcesu. Trudnej drodze na szczyt często towarzyszy podniosła muzyka, która wzmacnia wrażenie, a przy tym jest doskonałą ilustracją nastroju głównego bohatera filmu. Wszystkie te aspekty sprawiają, że samemu chce się poćwiczyć, wyrwać z domu i pobiegać niczym Rocky Balboa po ulicach Philadelphii. Nie czeka nas co prawda mistrzowska walka czy finał Ligi Mistrzów, ale filmowo-sportowy impuls może sprawić, że odbudujemy swoją pewność siebie lub odkurzymy dawne i skrywane marzenia. Życzę tego każdemu, kto potrzebuje małego, życiowego drogowskazu.

 

Nie zawsze film sportowy niesie jednak pozytywne emocje. Są też takie historie, które pozostawiają po sobie gorycz i żal. Równowaga musi zostać zachowana, droga sportowca nie musi kończyć się szczęśliwie. Sława, chora ambicja i materialny przesyt mogą doprowadzić do bolesnego upadku, a ten bywa ostateczny. Gdy myślę o przygnębiających filmach o sporcie, mam przed oczami dwa tytuły, a mianowicie ‘’The Fighter” Davida O. Russella oraz ‘’Wściekły Byk” Martina Scorsese. Obydwie produkcje są dramatami i obydwie opowiadają oparte na faktach historie bokserów. W ‘’The Fighter” upada Dicky Eklund, niegdyś dobrze zapowiadający się zawodnik, którego niepowodzenia oraz narkotyki doprowadzają na dno. Trafia on do więzienia, a jedyną drogą do odkupienia win staje się wspieranie i trenowanie młodszego brata, który ma szansę zostać mistrzem. ‘’Wściekłym Bykiem” jest natomiast Jake La Motta, znakomity pięściarz wagi ciężkiej. Pasmo sukcesów i przypływ sławy rujnują psychikę głównego bohatera. Dominującymi emocjami w umyśle boksera stają się nieufność, podejrzliwość, a nawet agresja wobec bliskich. Człowiek w takim stanie nie może skończyć dobrze. La Motta zostaje sam, a jego największym skarbem są tylko wspomnienia dawnej chwały. Jaką naukę niosą te życiorysy? Dla mnie jest to przestroga przed sukcesem, który jest w stanie przytłoczyć człowieka niegotowego na sławę. W każdej sytuacji najlepiej otaczać się dobrymi ludźmi, a przy tym pozostać sobą i wiernym swoim zasadom. Dzięki temu każdy z nas jest w stanie ominąć pułapki własnego zwycięstwa. Filmy te mają ukryty, w sumie oklepany, slogan – „uczcie się na cudzych błędach”.

    

Sport, tak jak zwycięski medal, ma dwie strony. Jedna to wygrana, trofea, szacunek kibiców, doskonalenie umiejętności. Druga zaś to zgubna sława, niezdrowa rywalizacja i dobijająca porażka. Jedno jest pewne. Według mnie dobry film sportowy z ciekawym, charyzmatycznym bohaterem może być motywacyjnym kopniakiem, osobistym trenerem, terapeutą, a nawet nauczycielem. Takie seanse polecam wszystkim, nawet tym, którzy od sportu trzymają się z daleka. Rozrywka w tego typu dziełach staje się budująca, nie przysłania nam pochwały dla ludzkiego zapału i hartu ducha. Życiowe drogi zawodników bywają różne, ale zawsze towarzyszą im krew, pot i łzy. Do czego doprowadzają? Wszystko zależy od głowy i otoczenia sportowego herosa.

bottom of page