Umysł '99
Rap i nie tylko...
Królem być. Bonson ”Królu Złoty” – recenzja
Godzina druga w nocy. Cisza i kłębiące się w głowie myśli. Pomyślałem, że to dobry moment, by sprawdzić nowego Bonsona. Szczeciński raper przyzwyczaił nas do mrocznej, nieco przygnębiającej stylistyki, więc uznałem, że bezsenna noc dodatkowo spotęguje wrażenia. Nie zawiodłem się, otrzymałem dojrzały album, z którego wylewa się szczerość, hip-hopowa jakość, a także smutek. Smutek, który w obecnej, trudnej rzeczywistości może dać w kość. Wybaczam jednak Bonsonowi, ”Królu Złoty” to na ten moment mój ulubiony krążek 2020 roku.
Raper w warstwie muzycznej postawił na różnorodność, co zapowiadał już wcześniej. Odzwierciedlenie widzimy na liście producentów, jest ich aż ośmiu. Wśród nich między innymi niezawodny Soulpete (dróga połowa duetu Bonsoul – Bonson i Soulpete), a także świeża krew w postaci obiecującego Barto’cuta12. Beatmakerzy stanęli na wysokości, mimo mieszanki różnych stylistyk, Bonson zachował swoją tożsamość, dodając jednocześnie do swojego repertuaru nowoczesne rozwiązania wokalne. Na ”Królu Złotym” usłyszymy żywiołowego rocka (”Złap Mnie”), spokojne i melancholijne ballady (”Najlepsze Rzeczy”), wyciszony i niepokojący trap (mój ulubiony kawałek ”Vibe Killer”), a także minimalistyczne i czysto hip-hopowe strzały (”AHA”). Wszystkie muzyczne składniki są idealnie wyważone, a dzięki temu kawałki nie zlewają się w monotonną całość. Myślę, że same instrumentale utworów mogłyby stworzyć udany projekt.
Nie mogę oczywiście pominąć wkładu w album innych artystów. Tym bardziej, że każdy z nich podniósł (już bardzo wysoki) poziom krążka. Na płycie gościnki dali Deys, Szpaku, Tymek, Skip, a także wokalistka Roma. Który featuring spodobał mi się najbardziej? Według mnie na największe brawa zasłużyła zwrotka Deysa, która posiada hipnotyzujący vibe i przygniatający wydźwięk. Szpaku potwierdził dobrą dyspozycję z solowego albumu, Tymek swoim występem na pewno przekona sceptyków, a Skip pokazuje, jak powinna brzmieć stylowa, nowoszkolna nawijka. Roma i jej kojący duszę śpiew tworzą natomiast doskonałe dopełnienie dla cichego i zrozpaczonego Bonsona w utworze ”Noc Polarna”. Gościnne królestwo imponuje.
Przejdźmy jednak do najważniejszej osoby, do króla tego albumu. Bonson jest artystą, którego stworzyło życie. W jego słowach trudno znaleźć jakikolwiek fałsz, teksty obnażają wszystkie wady rapera, na światło dzienne wychodzą wszystkie traumatyczne wspomnienia i powody do wstydu. Tak gęsto stosowany liryczny ekshibicjonizm może być niebezpieczny, jednak uważam, że świadomy słuchacz doceni i pokocha taki zabieg. Bonson gra w otwarte karty, jego wrażliwość jest niezaprzeczalna, a emocje autentyczne i oddziałujące na odbiorcę. Na krążku widzimy rapera, który zawsze stara się być i żyć jak gwiazda rocka. Problem pojawia się wtedy, gdy styl życia zaczyna wpływać na innych ludzi – fanów, a szczególnie bliskich. W tym momencie gwiazda gaśnie i pojawia się rozpacz, a wraz z nią złe decyzje i wszechobecne czarne myśli. Bohater tej płyty mimo rockowego sznytu potrafi pokazać swoje różne oblicza – od wcześniej wspomnianego, rozdartego kronikarza codzienności do romantyka i agresywnego, pewnego siebie MC. Linijki nie są przesadnie poetyckie i wyszukane, dominują tu brutalny często naturalizm i prostota w dobrym smaku.
Szczerze zachwyciłem się tym albumem. Z drugiej strony trudno mówić mi o zachwycie, gdy materiał jest pełny bólu, wątpliwości i złych emocji. Etykę odkładam jednak na bok, bo kunszt Bonsona i wspaniałość płyty są niezaprzeczalne. Twórczość tego pana jest dowodem na to, że w polskim rapie jest miejsce dla muzyki autorskiej, w której alternatywa spotyka się z tym, co popularne. ”Królu Złoty” to doskonały album, na pewno spora liczba osób umieści go w czołówce płyt wydanych w tym roku. Bonson kontynuuje dobrą passę po ”Postanawia Umrzeć” i ”Restarcie”, nagranym w duecie Bonsoul. Oby ten zwycięski pochód trwał jak najdłużej, ponieważ tak wyrazistym, szczerym i normalnym ludziom nie da się nie kibicować. Król zasługuje na pokłony.


fot. CGM.pl