Umysł '99
Rap i nie tylko...
Moje ulubione single z pierwszej połowy 2019 roku
Czerwiec za nami, do końca roku daleko, a ja już decyduję się na małe podsumowanie. Wybieram swoje ulubione hiphopowe single z pierwszej połowy 2019 roku. Przy tych utworach bawiłem się najlepiej, najczęściej je zapętlałem i nuciłem. Ile ich będzie? Myślę, że na jeden miesiąc powinien przypadać jeden track. Oto moja ulubiona „szóstka”, All Star Team rundy wiosennej (i trochę letniej):
Mata – ”Biblioteka Trap”
Zaczynam od najmłodszego zawodnika w tym gronie, czyli Maty. W kwietniu SB Maffija na swoim YouTube’owym kanale wypuściła singiel obiecującego rapera. Stało się to w ramach akcji ”SB Starter”, w której swoją szansę otrzymują wykonawcy z podziemia. Według mnie Mata wykorzystał swoją szansę i śmiało można go kandydatem na „gwiazdę” młodej generacji. Pierwsze dwa single są na to konkretnym dowodem. Skupię się jednak na jednym – ”Biblioteka Trap”. Bujający beat i świetnie radzący sobie na nim gospodarz. Słyszę tutaj gościa pełnego energii i zdrowego dystansu do swojej osoby. Daje to bardzo ciekawe rezultaty – mocne przechwałki przeplatają się z antyprzechwałkami, pokazującymi zdrowe podejście rapera do kwestii własnej twórczości. Utwór nie potrafił wyjść z mojej głowy, często „banglał” podczas jazdy samochodem. Nic tylko czekać na kolejne utwory, a przede wszystkim debiutancką legalną płytę!
Filipek feat. Kartky – ”Pętla”
Tym singlem Filipek promował swój kolejny album pt. ”Następny do Piekła”. Gościnnie udzielił się tutaj Kartky, który na mojej liście pojawi się też później. Do samego Filipka długo nie potrafiłem się przekonać, jego styl nawijania i flow bardziej mnie męczyło niż bawiło. Były już freestyle’owiec jednak ciągle się rozwija, jego najnowsza płyta przypadła mi do gustu. Do jej przesłuchania zachęciła mnie właśnie ”Pętla”. Emocjonalna bomba i mocna, ekshibicjonistyczna treść – to tak w skrócie. Filipek „poleciał” ostro, jego nieco kwadratowe flow brzmi tu świetnie. Czuć, że nawijka idzie prosto z serca – efekt jest znakomity. Ten sam poziom utrzymuje niezawodny Kartky, idealnie wpasował się on w klimat całego utworu, a jego zwrotka przytłacza niepokojem i smutkiem. Dobór singla do płyty nie mógł być lepszy.
Luciano – ”Millies”
Jedyny zagraniczny raper na mojej liście. Na Luciano trafiłem przypadkiem, dzięki Białasowi, który wspomniał o niemieckim wykonawcy w utworze ”Prawdziwy Trap”. Na tyle polubiłem twórczość Patricka Großmanna, że jego drugi album, ”L.O.C.O.”, stał się najczęściej odtwarzaną przeze mnie płytą z zagranicy. Przyznaję się, mój język niemiecki bardzo kuleje i często musiałem się posiłkować Geniusem i Tekstowo. Mimo to świetnie bawię się przy muzyce Luciano, a bariera językowa nie zmienia mojego zdania, że jest kozackim raperem. Singiel ”Millies”, zapowiadający album o tym samym tytule, jest właśnie kwintesencją stylu niemieckiego MC. Nowoczesny podkład o szybkim rytmie, agresywne flow bez nadmiaru komputerowych ulepszaczy i w gruncie rzeczy prosty tekst, oparty na bragga i temacie wygrywania życia. Utwór wprawia mnie w bojowy nastrój, polecam odpalić go przed egzaminem, meczem, trudnym zadaniem w pracy. Widzicie, przyjemne z pożytecznym (He He).
Avi & Louis Villain – ”Doberman”
Historię tego duetu opisywałem przy okazji mojej recenzji ich pierwszej płyty (chętnych zapraszam pod link https://umysl99.wixsite.com/macio/avi-louis-villain). Po bardzo dobrze przyjętym debiucie, chłopaki kontynuują swoją przygodę, a jedną z zapowiedzi kolejnej części ich sycylijskiej trylogii jest właśnie ”Doberman”. Avi utrzymuje wysoką formę i w dalszym ciągu rzuca na prawo i lewo mocnymi punchline’ami, wydaje się być panem i władcą w swoich trackach, jest pewny siebie i błyskotliwy. Druga połowa duetu, Louis, tworzy mroczny i impulsywny beat z bardzo wyraźnym basem, na którym doskonale radzą sobie gospodarze. Producent sam nawija pierwszą zwrotkę i jest w tym zaskakujący dobry, słychać u niego progres, jego linijki są coraz bardziej efektowne. Dziś dotarła do mnie druga płyta Aviego i Louisa, niebawem spodziewajcie się recenzji ”Spisu Dzieł Sycylijskich”.
Kartky – ”Koszmar Minionego Lata”
Tak, znowu ten Kartky. Co mogę jednak poradzić, na jego twórczość mam ostatnio największą zajawkę. Mój ostatni felieton dotyczył właśnie jego, wyjaśniłem tam, dlaczego uważam Kartkiego za rapera niezwykłego i nietuzinkowego (możecie sobie poczytać https://umysl99.wixsite.com/macio/kartky). Cechą, którą można go też scharakteryzować jest płodność twórcza, jego albumy wychodzą dosyć szybko po sobie (w ciągu 15 miesięcy premiery trzech płyt). Czy kogoś to męczy? Chyba nie, skoro najnowszy singiel, ”Koszmar Minionego Lata”, bije rekordy popularności na polskim YouTube’ie i w ciągu tygodnia uzyskał 1,6 miliona wyświetleń. Jeśli chodzi o głos, to według mnie Kartky zostawia wszystkich daleko w tyle. Słucha się tego znakomicie, sam utwór mogę opisać jako fuzję rapu i popu na najwyższym poziomie. Śpiewany refren, świetnie nawinięte partie rapowe i elektroniczna wstawka autorstwa Favsta, który przygotował warstwę muzyczną całej piosenki. A w dodatku gościnny udział aktora Mirosława Zbrojewicza, który zasłynął rolą Gruchy w komedii ”Chłopaki nie płaczą”. Paradoksalnie ten utwór pokazuje, że jednak płaczą, tylko na swój sposób…
Tymek feat. Trill Pem, Tede – ”Rainman”
Tymek jest na fali, to pewne. Nie tylko na tej metaforycznej, ale też radiowej. Jego przebój ”Język Ciała” przebił się do świadomości masowego odbiorcy dzięki ogólnopolskim rozgłośniom i spodobał się nawet mojej mamie, która zwykle stroni od rapu. Złośliwi powiedzą, że ten młody chłopak poszedł w totalną komerchę po obiecującym udziale w VI edycji Młodych Wilków i jedzie na jednym patencie (pożyczonym od pewnych kolegów z Rosji - wiecie, o kogo biega). Może jest w tym trochę prawdy, ale nie można moim zdaniem odmówić Tymkowi „ucha do hitów”, przebojowości, melodyjności i wyczucia aktualnych trendów. Jego atutem są na pewno refreny i to właśnie ten z ”Rainmana” był przeze mnie nucony najczęściej. Tekst? Średnia krajowa, najlepiej zaprezentował się tutaj będący w świetnej dyspozycji weteran, czyli Tede, który wprowadza jakieś gierki słowne, popkulturowe odniesienia i ogólnie ma lepszy pomysł na zwrotkę niż jego młodsi kompani z utworu. Hook z pewnością należy do gospodarza, jest chwytliwy, z polotem i luzem. Podsumuję – brzmienie iście amerykańskie, tylko treść trochę nijaka. Moje propsy dla Tedego, tekstowo uratował track Tymka.